Dzień dobiegł końca. Syn już śpi, zmęczony zabawą i trenowaniem główki. Mieszkanie ogarnięte, zabawki pozbierane, zasiadam więc do laptopa, z kubkiem parującej herbaty malinowej. W sam raz na takie wieczory, kiedy jesień już do nas zajrzała i na kości trzeba coś narzucać, bo człowiek siedząc ma gęsia skórkę.
Ostatnio często natykam się na temat szczepień. Temat ten dotyczy również nas. Syn już drugie szczepienie ma wreszcie za sobą. Wreszcie, ponieważ dwa razy miał je odkładane z powodu bakterii. Nigdy nie zastanawiałam się, czy szczepić dziecko czy nie. Nie mam tu na myśli szczepionek przeciw grypie, ale te obowiązkowe. Dla mnie odpowiedź była prosta: Szczepić!
Niektórzy wychodzą z założenia, że nie będą szczepić dzieci, bo te szczepionki i tak nic nie dają. No dobrze, każdy ma prawo do własnego zdania, tylko jeśli one nie szkodzą, bo może się mylę, ale nie słyszałam o przypadku, żeby szczepionka miała mieć negatywny wpływ na dziecko, to czemu nie skorzystać? Choćby z pakietu tych podstawowych szczepień? Nigdy jakoś nie miałam co do tego wątpliwości. Skoro należą się dziecku szczepionki, to będziemy syna szczepić.
Głównie siedzi mi w głowie temat tych podstawowych szczepień i tu rodzi się kolejne pytanie. Szczepić dziecko skojarzonymi szczepionkami czy kilkakrotnie się wkłuwając? Może ktoś sobie pomyśli, że co ze mnie za matka, bo wybrałam trzy wkłucia, ale my też kiedyś byliśmy takim sposobem szczepieni i żyjemy. I czy jest ktoś, kto pamięta jak płakał za niemowlaka przy wkłuciu? Wątpię. Przeżyliśmy i bólu nikt z nas nie pamięta. Inna jest kwestia, że jeżeli dziecko jest czepione szczepionką skojarzoną, czyli za jednym wkłuciem, to jeśli źle zareaguje na jakąś szczepionkę, nie wiadomo wtedy na którą. Jeżeli maluch ma kilka wkłuć, możemy zaobserwować czy na rączce lub udzie nie ma jakiś niepokojących zmian. Wiemy wtedy, jak nasze dziecko przyjęło daną szczepionkę.
Kolejną kwestią są szczepienia dodatkowe, te za które trzeba płacić. Rotawirusy, pneumokoki, meningokoki. Tyle się słyszy o różnych chorobach genetycznych. Jeśli więc jest taka możliwość, to uważam, że warto dziecko zaszczepić. Nie są to tanie szczepionki, bo Rotarix kosztuje ponad 300 zł. Pozostałe szczepionki nie wiem, czy nie są czasem droższe. Jednak jeżeli kogoś stać, to myślę, że warto.
Teraz czeka nas trzecie szczepienie, pod koniec listopada. Mam nadzieję, że nie będzie go trzeba odkładać, a syn dzielnie to zniesie, tak jak ostatnio. Kiedy pani wkłuwała się do rączki, tylko popatrzył co się dzieje i nawet nie zapłakał. Przy wkłuciu w uda, popłakał troszkę, ale szybko się uspokoił. Nie dostał jednak naklejki DZIELNEGO PACJENTA ;)
Rozmyślam tak i rozmyślam, zapisując to, co w głowie mi siedzi, kiedy nagle mój wzrok skierował się na zegarek. Późno się zrobiło i ani nie wiem kiedy herbatę wypiłam. Czas tak ucieka… pora się położyć, bo rano będę nie do życia. Zamykam więc komputer i uciekam do łazienki, myślami będąc już w łóżku.